Autor tępo wpatrywał się w monitor. Żeby tak mu się chciało jak mu się nie chce pisać.... Uparcie spoglądał na bloga z nadzieją, że tekst sam się napisze. Niestety nie pojawiła się ani jedna linijka. Westchnął więc, zamknął kartę przeglądarki i postanowił oddać się słodkiemu lenistwu.
Drzwi do pokoju wypadły z hukiem. Przerażony Autor popatrzył w stronę z której doszedł dźwięk. Z niedowierzaniem patrzył na osobę stojącą w drzwiach. Był to wysoki, błękitnooki blondyn w SS-mańskim mundurze. No a przynajmniej od pasa w górę był to mundur. Bo na dole... Ubrany był w szpilki, siatkowe rajstopy, stringi i pas od pończoch, wszystko oczywiście czarne.
SS-mann trzasnął pejczem który trzymał.
-Schreiben- warknął
Autor zrobił wielkie oczy i rzucił się w kierunku kuchni, po drodze strącając monitor na biurku. Spróbował schować się do lodówki, ale po otworzeniu drzwiczek okazało się, że ktoś siedział już w środku. Jamajczyk ze szronem pokrywającym wąsy palił bucha. Popatrzył na Autora z wyrzutem.
-Me be busy mon- powiedział i zamknął lodówkę.
Tymczasem Autor usłyszał złowrogi stukot obcasów. Zbladł. Już wiedział, że nie ma ucieczki i przyjdzie mu pisać posty pod SS-mańskim biczem.
-Chodź tutaj- usłyszał krzyk z korytarza
Nie mając nic do stracenia Autor pognał na złamanie karku, na korytarz. Zobaczył tam sporą szafę która kiwała zachęcająco drzwiczkami. Zatrzymał się niepewny, gdy zza rogu wyłonił się SS-mann. Autor rzucił się więc do szafy. Drzwiczki zamknęły się za nim same.
-Pociągnij sznurek- usłyszał
Autor zaczął gorączkowo obmacywać wnętrze szafy w poszukiwaniu sznurka. Gdy usłyszał, że stukot ustał, zamarł. A gdy powietrze przeszył pierwszy świst, zdwoił swoje wysiłki.
W końcu odnalazł sznurek i z całej siły pociągnął.
Rozległ się głośny huk i szafa wystartowała jak rakieta.
-Scheise!- ryknął SS-mann i z furią rzucił pejczem o podłogę.
Wybiegł na balkon i patrzył za oddalającą się szafą. Zacisnął zęby i z pod czarnego płaszcza wyciągnął Panzerfausta. Zaczął mierzyć i z paskudnym, sadystycznym uśmiechem strzelił.
Szafa zniknęła w eksplozji. SS-mann zaczął rechotać z uciechy. Śmiech urwał się gwałtownie gdy zobaczył co wyłania się z chmury po wybuchu.
Z obłoku wyłonił się Autor. Ubrany w lśniącą zbroję wyklepaną z maski od Jelcza oraz hełmem zrobionym z elementów kokpitu Stara. Za jego plecami, na wzór husarskich skrzydeł, powiewała biała flaga z napisem "Moralność". Lecz największe wrażenie sprawiał wierzchowiec Autora. Odjeżdżał on wierzchem na Nyancacie w stronę zachodzącego słońca.
SS-mann z furią rzucił na podłogę swoim kapeluszem. Wiedział już, że dziś posta nie będzie. Jamajczyk z lodówki podszedł do biedaka, poklepał go po ramieniu i dał się zaciągnąć dla uspokojenia.
Ciąg dalszy być może nastąpi...
Ha ha ha xD Gdyby to był facebook, kliknęłabym "lubię to".
OdpowiedzUsuńŁadne wytłumaczenie dla braku notatki. Następnym razem my - czytelnicy musimy się postarać bardziej i wysłać kogoś bardziej skutecznego niż SS-mann transwestyta.
Pozdrawiam
Mała Ygrek
Dziękuje.
Usuń