Przeciętnemu uczniowi nauczenie się kontroli nad drugim żywiołem magii zajmuje trzy lata. Aurelius wziął pod uwagę, że Gabriel jest niezwykle utalentowany w kierunku wiatru oraz bardzo błyskotliwy, więc uznał że zakończy naukę w trochę ponad dwa lata. Okazało się, że nie docenił chłopaka, wyrobił się w półtora roku. I o ile to osiągnięcie zasługuje na wzmiankę w kronikach, to osiągnięcia Eryka pasują bardziej do legend.
Miesiąc pod drugiej sesji treningowej, na której pojawił się Eryk Aurelius coś sobie uświadomił. On, jako nauczyciel, spowalniał postępy ucznia. Dlatego pokazał mu wszystkie zaklęcia jakich jeszcze nie znał w przeciągu tygodnia. Następnie periodycznie sprawdzał jego postępy i nie mógł uwierzyć z jaką prędkością chłopak opanowuje zaklęcia. I to nie na poziomie "Może być, wystarczy tylko trochę doświadczenia w używaniu i będzie idealnie", były na poziomie "Może być, bo nie ma co poprawiać".
Sześć miesięcy po pokazaniu ostatniego zaklęcia Eryk miał je opanowane do perfekcji. Powiedział, że poszło mu tak szybko tylko i wyłącznie dlatego, że manipulowanie powietrzem sprowadza się do czegoś co nazwał "wektorami". Aurelius nie miał pojęcia kim lub czym jest ten "wektor" ale patrząc na postępy młodzieńca musiał przyznać, że moc "wektora" jest zatrważająca.
Nastąpiła także jeszcze jedna ważna zmiana. Gabriel dowiedział się o istnieniu Eryka. Co ciekawe przyjął wiadomość bardzo spokojnie i zaczął pracować nad formą jakiegoś połączenia ze swoim współlokatorem. Po przeczytaniu kilku ksiąg poleconych przez Aureliusa udało się im nawiązać łączność telepatyczną.
Także czas jaki Eryk mógł spędzić panując nad ciałem zaczął się wydłużać, aż w końcu utknął na czasie pięciu godzin. Na początku dostał ataku furii, bo cała jego teoria o odzyskaniu ciała poszła w rozsypkę. Jednakże wkrótce okazało się, że jego "obecność" wzrasta. Znaczyło to tyle, że moc jaką mógł wykorzystać podczas korzystania z ciała poszła w górę. Natomiast jego stwierdzenia, że nie jest to nawet dziesiąta część jego mocy niemal doprowadziła Aureliusa do zawału serca, ponieważ już w tej chwili chłopak zaliczał się do dziesięciu najpotężniejszych śmiertelników na świecie. Oczywiście była rada elfów, smoki czy wreszcie bogowie, ale wszyscy oni byli nieśmiertelni i mieli tysiąclecia na dopracowywanie swoich umiejętności.
Ciekawostką było to, że podczas kontroli Eryka Gabriel spał normalnym, zdrowym snem. Dogadali się więc, że podczas gdy osobowość zewnętrzna będzie spać druga może przejąć kontrolę. Nie trzeba mówić jak zadowolony był Eryk mogąc swobodnie się poruszać. Po tym jak opanował zaklęcia zaczął odwiedzać akademie wojowników. I tutaj Aurelius po raz drugi niemal dostał zawału. Okazało się, że chłopak potrafi pokonać przeciętnego wojownika w walce na pięści. Co prawda na miecze mu to tak dobrze nie wychodziło, ale instruktorzy stwierdzili, że to wina samouctwa i braku partnera do sparringów.
Ostatecznie udało mu się dojść do rangi Fechmistrza. Wszyscy nauczyciele w akademii jednogłośnie stwierdzili, że aby osiągnąć trzeci najwyższy poziom umiejętności w tak krótkim czasie musiałbym ćwiczyć cały czas bez snu czy przerwy na jedzenie. Na to stwierdzenie Eryk zaledwie się uśmiechnął i ukłonił mistrzom.
Tak więc minęło półtora roku nauki magii wiatru. Aurelius uznał, że pożegna się z młodym magiem... Czy może raczej powinien mówić w liczbie mnogiej? W każdym razie postanowił, że wyprawi go w podróż następnego dnia i jakże to się cudownie złożyło od razu z misją.
Następnego dnia Gabriel wstał wcześnie rano nie mogąc doczekać się sparringu. Tak jak na początku nienawidził tego dnia, tak teraz rozpierała go energia. Głównie dlatego że zaczął często wygrywać z Aureliusem, a wiadomo, że jeśli w czymś nam się powodzi to lubimy to robić. Dlatego żwawo ruszył na trening, który nigdy nie miał nastąpić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz