Autor radośnie zapieprzał w stronę zachodzącego słońca. Prawdziwa sielanka. W końcu ucieknie od natłoku obowiązków i SS-mann już go nie złapie. Płonne to były nadzieję.
Autor usłyszał dochodzący z tyłu warkot. Odwrócił się trwożliwie i zobaczył samolot Luftwaffe. Rozpaczliwie usiłował pokierować Nyancatem, ale ostatecznie został zestrzelony. Przynajmniej zrobię tęcze- próbował myśleć pozytywnie. Jednak ciężko mu było na sercu zwłaszcza, że dzieci z okolicznych domów nagrodziły wysiłki Luftwaffe gromkimi brawami. Każdy przecież lubi tęcze.
Tuż przed uderzeniem Autor zamknął oczy i westchnął. Byleby go tylko nie złapali i znowu nie zaprzęgli do roboty.
-Nyaaargh- wrzasnął po raz ostatni Nyancat przy lądowaniu awaryjnym.
Po dłuższej chwili Autor doszedł do siebie na dnie niewielkiego krateru. Jego dumna zbroja z maski od Jelcza cała była powyginana, a hełm gdzieś przepadł. Wtedy usłyszał jeden z najbardziej przerażających odgłosów w swoim życiu. SS-mańskie szpilki na asfalcie. Trwożliwie spojrzał na krawędź krateru, jednocześnie macając otoczenie w poszukiwaniu paladyńskiego młota bojowego. Jest! Znalazł! Złapał mocno broń i stanął chwiejnie gotów do walki.
Ale nad nim nie znajdował się zwykły SS-mann. Był to Super SS-mann. Autor zrozumiał, że jego nadzieje są tak nikłe jak szansa obniżki podatków. Mimo to poprawił uchwyt na młocie i stanął do walki. Adrenalina i fakt, że nie ma nic do stracenia dodały mu sił. Powoli zaczął odpychać Super SS-manna. Ten rozumiejąc, że nie wygra wściekł się. Jego furia była tak wielka, że aż wypadł mu monokl.
-Arnold- wrzasnął gardłowo.
Coś złamało drzewce młota. Autor odruchowo odskoczył do tyłu. Zauważył, że broń pękła od uderzenia pięścią. Należała ona do jednej wielkiej kupy mięśni, ubranej w skórzaną kurtkę i jeansy. Facet popatrzył na Autora zza czarnych szkieł okularów przeciwsłonecznych i wydawało się, że coś błysnęło tam na czerwono. Super SS-mann uśmiechnął się paskudnie. Wiedział, że wygrana jest jego.
Nagle mięśniak cofnął się. Wgniecenie na kurtce wskazywało, że czymś oberwał, może jakimś kamieniem. Autor popatrzył za siebie z nadzieją. Spomiędzy drzew wyszedł wielkanocny króliczek z miotaczem pisanek w łapach.
-Odstąp!- powiedział- Autor ma prawo do odpoczynku w święta!
Super SS-mann z wściekłością zaczął przeżuwać swój kapelusz.
-Scheisse! Scheisse! Scheisse!- ryknął na cały głos, ale cofnął się.
-Arnold- powiedział odwołując siepacza.
Mięśniak popatrzył uważnie na Autora.
-I'll be back- powiedział bez emocji i odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz