Translate

poniedziałek, 27 lutego 2012

Trening Cz.4

Minęło już pół roku odkąd Markus zaczął uczyć Gabriela. Chłopak poczynił znaczne postępy. Potrafił w miarę zgrabnie walczyć wręcz i posługiwać się mieczem, z magią też poszedł do przodu, chociaż dokładna kontrola dalej mu nie wychodziła, ale tego uczy czas.
Markus był jednak świadom, że od pół roku tylko trenował chłopaka, a nie ważne jak chętny jest uczeń, to trzeba dać mu trochę miejsca na rozrywkę. Szczęśliwie zbliżał się festiwal końca zbiorów w pobliskim miasteczku. Poza koniecznymi uzupełnieniami garderoby (chłopak przecież nie mógł cały czas nosić tych ubrań w których Markus go znalazł), młody trochę sobie poszaleje.
-Młodość piękna rzecz- pomyślał Markus, uśmiechając się do wspomnień.



Przez te pół roku mój świat ewoluował. Pojawiły się drzewa, krzewy, skały i rzeczki. Coś co ogólnie nazywamy krajobrazem, a czego bardzo mi brakowało. I chociaż byłą to zaledwie namiastka świata prawdziwego, to i tak bardzo mnie cieszyła.
A dlaczego namiastka? Ano, woda nie była tak do końca wodnista, a drzewa drzewiaste. Trudno to ubrać w słowa. Najbliższe porównanie jakie przychodzi mi namyśl to czekolada i wyrób czekoladopodobny. Niby to samo ale jednak nie do końca.
Spotkałem też nowego przyjaciela. Nazywa się Grześ i jest drewnianą lalką. Włączyło się wam porównanie z Cast Away? Może i słusznie, samotność źle wpływa na umysł. Dlatego potrzebny jest przyjaciel z którym można pogadać. I co z tego, że jest to de facto drewniana lalka?!
Huuuu, dobra.
Szalony czy nie, miałem pół roku bez przerw na jedzenie, spanie czy kibel, by opanować to czego uczy się moje cielesne alter ego. Co ciekawe moje mięśnie zareagowały na ćwiczenia fizyczne i miałem obecnie całkiem ładną muskulaturę. Ale moje zabawy z magią są jednak ciut bardziej interesujące. Grześ wie o czym mówię.
Jakoś miesiąc temu Markus przedstawił sposób wyczuwania many wokół obiektu lub osoby. Nie żeby było to jakoś specjalnie dokładne. Ale zacząłem się zastanawiać. Czy nie da się postąpić krok dalej? I tutaj bez zdziwień. Da się. Narazie udaje się to tylko z większymi ilościami many, ale jestem w stanie zobaczyć "kolor many", żeby nie powiedzieć kolor magii. Co w tym takiego specjalnego? Poza tym, że wiem jakim żywiołem mogę oberwać, to wyczuwanie magii nie ogranicza się do kierunku w którym patrzę. A raczej patrzy Gabriel. Jest jedno ale. Dziadostwo wymaga niesamowitego skupienia i cholernie męczy. Analizowanie wszystkiego wokół jest wyzwaniem, ale powoli się przyzwyczajam.
Poza tym bawiłem się w łączenie zaklęć z walką wręcz. Pokrywanie rąk wodą i pozwolenie jej swobodnie polecieć przy uderzeniu. Kiedy byłem pewien, że mam to opanowane (zgranie czasowe jest zadziwiająco trudne), postanowiłem użyć jednego z drzew jako worka treningowego. Grzesiowi zabrakło słów gdy zobaczył efekt, nie żeby był gadatliwy. Ale w sumie efekt przeszedł także moje najśmielsze marzenia. Niby mam ciało wzmocnione maną (doprawdy dość proste, robią to bardziej wprawni wojownicy, zostało też zaprezentowane przez Markusa), ale to daje mi tylko bezkarność w okładaniu drzew.
Myślałem, że z wodą co najwyżej okoruje drzewo, a nie że wywalę w nim dziurę! Nie, nie na wylot. Niemniej 3 centymetrowe wgłębienie robi wrażenie. Grześ poczynił trafną sugestie, że nie chcę używać tej techniki na nieopancerzonych obiektach... No chyba, że chce zabić.
Markus tymczasem ogłosił, że ruszamy na jakiś festyn. Co za emocje! Ta cała zabawa, która mnie ominie! Z drugiej strony przynajmniej sobie popatrzę... Grześ pocieszył mnie, że on też tylko może popatrzeć. Nagle powróciło do mnie wspomnienie. Zdarzenie, które nastąpiło pół roku temu. Ten krótki moment kiedy zyskałem kontrole nad ciałem. Wiem, że to naiwne, ale może uda mi się to ponownie? Nagle festyn stał się dużo bardziej atrakcyjny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz