Wtoczyłem się do laboratorium. Po 3 kawach i litrowej butelce wody zacząłem w końcu przypominać żywego człowieka. Znaczy żywego, takiego który ma się właśnie przekręcić z powodu długotrwałej choroby, niemniej jednak żywego. Wszyscy w labolatorium ucichli. Trudno się im dziwić. Profesora Westa dziś nie ma, co oznacza, że ja jestem bogiem. A że bóg wygląda jak wygląda, to strategicznie lepiej siedzieć cicho i się modlić o zbawienie.
-Jak przygotowania do testu?- Zapytałem cicho.
-Jesteśmy gotowi na pański znak doktorze- odpowiedział Atkins, czy może Etkins? Mniejsza.
-No to zaczynajmy- powiedziałem matowym głosem. Wszyscy zajęli się pracą przy swoich stanowiskach, a ja statecznie skierowałem kroki do siedzenia obserwatora. Siorbnąłem z rozkoszą kawy. Jednak życie kierownika to jest to. Po drugim siorbnięciu Atkins popatrzył na mnie wyczekująco. Skinąłem głową i włączyłem przycisk ostrzeżenia o próbie badawczej. Po 10 sekundach na ekranie przede mną zaczęły pojawiać się wykresy i inne informacje o energii którą badaliśmy. Nasza wiedza o niej sprowadzała się jak narazię do nazwy "Czarna Energia". Dzisiejsze badanie wydawało się obiecujące, znaczy to że mieliśmy jakieś wyniki, w przeciwieństwie do badań prowadzonych przez ostatni miesiąc, kiedy to otrzymywaliśmy jedno wielkie magiczne nic. Cyfry zaczęły iść w górę. Entuzjastycznie siorbnąłem kawki i mało nie wyplułem jej tym samym ruchem. Wyniki strzeliły w górę, ostatnim razem kiedy coś takiego widziałem dwie osoby wylądowały w szpitalu z ciężkimi poparzeniami. Reszta zespołu również to zauważyła i zaczęli gwałtownie odcinać prąd od komory badawczej. Bezskutecznie. Reakcja stała się samowystarczalna. Kropelki potu zaczęły pojawiać się na moim czole. Uświadomiłem sobie, że jest źle. Za grubą taflą szkła pancernego zaczęły pojawiać się wężyki niebieskiej i fioletowej barwy. W środku pomieszczenia pojawiło się coś na kształt czarnej kulki.
-Panie doktorze- usłyszałem cieniutki głos koło siebie. Atkins.- Co robimy?
_Cóż...- powiedziałem głośno przełykając ślinę. Najlepiej było by chyba dać nogę, z drugiej jednak strony powinniśmy jakoś ogarnąć ten burdel. Kiedy miałem zamiar dokończyć zdanie, szyba zawibrowała. Wszyscy zwróciliśmy przestraszone spojrzenia w jej kierunku. Kulka rozrosła się i miała teraz średnice jakichś 50 centymetrów. Wężyki zaczęły ja ściśle oplatać i znikać wewnątrz. Nagle kulka zniknęła, a wszystkie urządzenia pomiarowe zamarły. W pomieszczeniu rozległo się zbiorowe westchnienie ulgi. Popatrzyłem na koszule. W te kilkanaście sekund została kompletnie przepocona.
-Cóż- powtórzyłem- proponuje przerwę na wczesny lunch, a potem zajmiemy się analizą wyników dzisiejszego eksperymentu.
Odpowiedziało mi kolejne zbiorowe westchnienie ulgi. Popatrzyłem na pusty kubek po kawie.
-I niech ktoś mi zrobi kawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz