Translate

czwartek, 17 maja 2012

I'm on the mission Cz.7

Podczas naszej małej wymiany telepatycznej Fang znacznie się do mnie zbliżył. Dobrze, że Gabryś oddał mi kontrole bez gadania. Teraz musiałem tylko uratować księżniczkę. Podrapałem się po policzku i westchnąłem. Niby prosta sprawa, ale musiałem pamiętać o tym, żeby zachować pozory przed oddziałem najemników. Co za niemiłosierny ból pały...
Cóż będę chyba musiał pokryć mu ostrze warstwą lodu żeby przypadkiem nie uszkodził dziewczyny. Tak, to na pewno jakiś start. Ale nawet z tym nie będę miał czasu wyciągnąć miecza... No kurwa, że też nie moge po prostu zrobić z niego poduszki na lodowe sople!
-Hej szefie- wysłałem mentalną wiadomość do Cezara- Tu Eryk, to drugie ja twojego nowego maga. Mam zamiar zamrozić ostrze Fanga, postaram się też zabezpieczyć księżniczkę, ale ze zdrajcami musisz sobie poradzić ty. Da się to zrobić? Jeśli skierujesz myśli w moją stronę, to to odbiorę.
-Tak.- doszedł mnie zadziwiająco wyraźny przekaz od kapitana. Najwyraźniej nie pierwszy raz miał do czynienia z telepatią.
-To na trzy. Raz. Dwa. Trzy!!- w momencie kiedy skończyłem odliczanie, bez najmniejszego oznaki rzucania zaklęcia pokryłem miecz wilkołaka warstwą lodu. Natychmiast też rzuciłem się do ataku.
Nie miałem czasu na wyrafinowane zagrywki, więc po prostu sprzedałem mu tubę w ryj. Siadło i to jak! Nos chrupnął uroczo pod moją pięścią. Miecz przejechał księżniczce po gardle, ale zostawił tylko delikatnie zaczerwienioną linie na skórze. Złapałem ją w pół i odskoczyłem zgrabnym saltem trzy metry w tył.
Nie wiem jakim cudem, ale gdy zatrzymałem się półtora metra nad ziemią Cezar już odrąbał łeb jednego ze zwiadowców. Jego miecz poruszał się tak szybko, że wyglądał dla mnie jak smuga, co według mojej wiedzy nie powinno być możliwe, bo widzę wyraźnie nawet klingę Mistrza Ostrzy. Ja rozumiem, że w najwyższej klasie wojowników mogą być różnice, ale kurwa takie?
Zanim doszedłem do końca wewnętrznego monologu obaj zwiadowcy mieli wszystkie problemy "z głowy", a mój ulubiony piesek trzymał się za kikut ręki.
-Utrzymaj go przy życiu- rzucił beznamiętnie Cezar- Za zamach na księżniczkę będzie długo umierał.
Wzruszyłem ramionami i uznałem, że nie muszę się patyczkować więc po prostu zamroziłem mu kikut. Ten ekstremalny przypadek pierwszej pomocy doprowadził psinkę do utraty przytomności.
Dowódca żołnierzy patrzył z niedowierzaniem na całą sytuacje. Nagle odwrócił się do maga i powiedział mu coś. A wnioskując z tego jak się trząsł to powiedział to na pełnej kurwie. Mimo dzielącej nas odległości widziałem jak magister pobladł to powiedział coś baaardzo groźnego. Uznałem że nie mogę sobie pozwolić na dalsze operowanie na minimalnych osiągach, które zresztą przydają się tylko wtedy kiedy chce ukryć to że czaruje. Dlatego przeskoczyłem bezpośrednio do gotowości bojowej. Poczułem, że księżniczka sztywnieje mi w ramionach. W sumie to się jej nie dziwię, bo widzicie kiedy zaczynam używać w ciele Gabriela coraz więcej mocy to następują pewne... zmiany. Mogę tylko zgadywać co czuła ta dziewczyna widząc, że facetowi który ją trzyma czernieją włosy, a oczy zaczynają płonąć na niebiesko. Aha i to "płonąć" możecie brać jak najbardziej dosłownie.
Wylądowałem zgrabnie koło Cezara i delikatnie postawiłem księżniczkę na ziemi.
-Nic Wam nie jest Wasza Wysokość?- zapytał kapitan nie spuszczając oczu z wrogich żołnierzy.
-Na szczęście nie.- odpowiedziała Penelopa delikatnie dotykając szyi- Ale muszę przyznać, że fenomenalnie schrzaniłeś tę robotę.
-Błagam o wybaczenie- powiedział delikatnie pochylając głowę- Jestem gotów ponieść każdą karę.
-Och, dajże spokój- powiedziała niecierpliwie- Wiesz tak samo dobrze jak ja, że mieliśmy wyglądać na jedną z przynęt mających ukryć prawdziwy konwój z księżniczką. Kto by pomyślał, że jednak trafią?
Traktowali mnie jakbym nie istniał. Przeurocze. Najwyraźniej nie zwracali też specjalnej uwagi na żołnierzy wroga. Cóż szczęśliwie ja dokładnie się im przyglądałem. Mag właśnie kończył zaklęcie. Miałem je w dupie tylko i wyłącznie dlatego, że była to bariera mająca chronić oddział wroga przed moją magią. Że niby powinienem się przejmować? Cóż próby zabezpieczenia się przede MNĄ są z samego założenia idiotyczne i niewarte zachodu.
-A tak właściwie kim ON jest?- usłyszałem pytanie księżniczki, gdy ponownie skupiłem się na bezpośrednim otoczeniu.
-Uczeń, którego tuż przed wyjazdem wcisnął mi Aurelius.- powiedział krótko kapitan- Kto by pomyślał, że okaże się tak przydatny.
-Taaa- wtrąciłem- Urzekła mnie twoja opinia na mój temat. A teraz co robimy z tymi szmaciarzami?
Wskazałem głową na oddział rycerzy.
-Walczymy- odpowiedział Cezar krótko.- Co prawda na potrzeby misji musiałem wybrać tylko przeciętnych najemników, ale nawet jeśli wszyscy zginą to powinni sobie poradzić z około połową oddziału. W takim przypadku dam sobie radę z resztą.
-I oczywiście nie umknęło twojej uwadze, że mają ze sobą dość potężnego magistra magii?- złośliwoś wylewała się wiadrami z tego krótkiego zdania.
-Jak potężnego?- zapytał Cezar.
-Ja wiem?- powiedziałem obłudnie- Tak Mag Bitewny na Arcymag Bitewny.
Usłyszałem, że Kapitan cicho zaklął. Księżniczka oczywiście tego nie zauważyła.
-To chyba nie tak źle?- powiedziała niepewnie- Cezarze jesteś przecież Pretorem na usługach króla. Na pewno dasz sobie radę?
Krótkie spojrzenie na jego lekko skrzywioną twarz powiedziało jej wszystko. To z kolei uświadomiło mi, że ta dwójka zna się od baaardzo dawna.
-Dasz radę go zatrzymać dopóki nie ucieknę z księżniczką?- zapytał Cezar patrząc mi prosto w oczy.
Westchnąłem ciężko. Czy to znaczy, że mogę olać opinie najemników na mój temat? Właściwie co tu się kurwa dzieję?
-Wiesz mam kilka pytań, które cisną mi się na usta już w tej chwili, ale zadam tylko jedno, w porządku?- moje pytanie zostało nagrodzone krótkim, niecierpliwym skinieniem głowy- Po co Aurelius mnie do ciebie wysłał?
- Podczas podróży miałem ocenić czy nadasz się do służby Jego Królewskiej Mości, królowi Tytusowi Trzeciemu, Mądremu. Przykro mi, że muszę cię prosić o udział w samobójczej misji, ale bezpieczeństwo Jej Wysokości jest sprawą najwyższej wagi.
-Samobójczej.- powtórzyłem drapiąc się po podbródku.- Aurelius za dużo ci na mój temat nie powiedział, co?
-Powiedział, że jesteś bardzo utalentowanym magiem i jeśli dać ci trochę czasu na zdobycie doświadczenia to powinieneś być w stanie dojść do rangi Arcymaga Bitewnego.
-To akurat powiedział o Gabrielu.- wyjaśniłem mu patrząc jak rycerze zbierają się do ataku. Podczas naszej rozmowy Cezar ustawił najemników samymi gestami. Gość robił na mnie coraz lepsze wrażenie.
Przerwałem na chwile kontakt wzrokowy z kapitanem, wypowiedziałem jedno słowo i zablokowałem atak wrogiego maga.
-Ale co mówił o mnie?- wróciłem do przerwanej rozmowy.
Cezar w ciszy coś trawił.
- Że jesteś od niego trochę lepszy- powiedział w końcu.
Ryknąłem tak donośnym śmiechem, że księżniczka, aż się skrzywiła.
-Trochę.- powtórzyłem chichocząc.- Dobre sobie. No dobrze. Księżniczko, pamiętasz naszą umowę?
Dziewczyna skinęła głową patrząc na mnie podejrzliwie.
-Szkoda wykorzystywać w ten sposób, ale nie chce żeby mi potem ktoś ze strachu zasztyletował Gabriela. Otóż chcę, aby to jak zaraz rozprawię się z tymi szmaciarzami pozostało absolutnym sekretem. Rozumiesz? Absolutnym. Jak będzie trzeba to macie pozabijać tych najemników, którzy mają za długie jęzory.
Księżniczka wyglądała, na mocno zdziwioną i niechętną do odpowiedzi.
-Zgoda- odpowiedział za nią Cezar. Na jego twarzy wyraźnie malowało się zainteresowanie.
-Doskonale- odpowiedziałem z uśmiechem.- A teraz patrz uważnie, bo pokaże ci to "trochę" o którym wspominał Aurelius.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz