-Rozumiem, że przejmujesz dowodzenie.- powiedział Pietia.
-Nie koniecznie- odpowiedziałem.- To, że znam schematy nie oznacza, że mam dowodzić. Właściwie to uważam, że bardziej nadawałby się do tego ktoś odpowiedzialny i z doświadczeniem. A z tutaj obecnych oznaczałoby to albo ciebie, albo Firemane. No chyba, że ktoś już dowodził podczas walki?- zwróciłem się do wszystkich obecnych, ale odpowiedziały mi przeczące kręcenia głowy.
-Nasz wcześniejszy dowódca zakończył służbę rok temu- wyjaśnił jeden z miejscowych magów.- Zamiast niego przysłano nam Veratia.
-Jak znam życie to jego pierwsze stanowisko?- zapytałem. Odpowiedziało mi krótkie kiwnięcie głową.
-No dobrze, nie ważne- powiedziałem pocierając nasadę nosa- Proponuje wybrać dowódcę na drodze głosowania. To powiedziawszy, zagłosuje pierwszy i oddaje mój głos na Pietie Vala z racji jego doświadczenia i spokojnego osądu.
Po mnie głos zabrała Firemane która też zagłosowała na wampira. On z kolei zagłosował na mnie. Veratia odmówił wzięcia udziału w głosowaniu, tak więc decyzja przypadła dwóm pozostałym magom z twierdzy. Popatrzyli na siebie i zgodnie wyrazili zdanie, że dowódcą powinien zostać Pietia. Jak podejrzewam główną rolę w podjęciu decyzji zagrała niechęć do bycia dowodzonym przez najemnika.
-Gratuluje dowódco- zwróciłem się do wampira- Jakie są rozkazy?
Val odetchnął głęboko- Musimy przygotować się do oblężenia. Gabriel, czy potrzebujesz pomocy w przygotowywaniu bariery?
-Nie- odpowiedziałem z drobnym uśmiechem błądzącym po twarzy.- Wystarczy wyrysować okręgi w odpowiednich miejscach i wolałbym zająć się tym sam.
-Dobrze- skinął mi głową- Możesz nam też powiedzieć jak mamy aktywować barierę i ją wpomagać?
-A to akurat dziecinnie proste.- powiedziałem- Wybierz miejsce z którego będziemy brać udział w bitwie a ustawie tam główny okrąg do którego będziecie przelewać manę. Całą reszta to kwestia kalibracji kręgów służących jako stacje przeładunkowe dla energii. Aha, trzeba będzie też stworzyć krąg za którego pomocą będziemy atakować. Najlepiej żeby były blisko siebie, żeby nie trzeba było biegać podczas walki.
- Najlepszy byłby w takim razie zamek wewnętrzny.- stwierdził Pietia.- Znacie jakieś dobre miejsce, czy może macie specjalną przestrzeń do wykorzystania podczas bitwy.
Miejscowi magowie pokręcili głowami.
-Cóż, będziemy musieli sobie coś znaleźć. Ruszajmy, nie mamy wiele czasu.
Po całym dniu pracy w końcu zamknąłem się w pokoju i oddałem władzę nad ciałem Gabrielowi.
-Solidnie się dziś napracowałeś- zaczął naszą telepatyczną rozmowę.- Ale czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego ci miejscowi magowie byli tak zaskoczeni twoją barierą?
-Cóż, podejrzewam, że głównym powodem jest to, że pierwszy raz zobaczyli taką wariacje tego zaklęcia. Nie winię ich zresztą, bo jest to moje zaklęcie autorskie.
-Czy takie zaklęcia nie są przypadkiem zawodne i niebezpieczne?- zapytał ze strachem.
-Owszem jeśli nie był sprawdzane.- odpowiedziałem prosto- Ale akurat moje są niezawodne, dokładnie je wcześniej sprawdziłem. Zżerają co prawda więcej many niż klasyczne bariery, ale za to po oddaniu ataku nie pojawiają się słabsze punkty w konstrukcji.
-Skoro tak twierdzisz.- powiedział niepewnie.
-Tak twierdzę- powiedziałem kategorycznie. Na co Gabriel westchnął.
-Jak myślisz. Wygramy?- zapytał sennym głosem Gabriel. On sam co prawda wiele dziś nie zrobił, ale pracowałem używając jego ciała więc miał pełne prawo czuć zmęczenie.
-Nie wiem, ale na pewno zrobię wszystko żebyśmy wyszli z tego żywi.- powiedziałem po chwili przerwy.
-To mnie uspokaja.- powiedział prawie zupełnie już odjeżdżając- Z tobą dającym z siebie wszystko nie ma się czego obawiać. Miłych snów- powiedział na dobranoc.
-Taaak. Miłych snów.- odpowiedziałem gorzko, ale on już tego w moim głosie nie wychwycił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz