Walka o mury toczyła się z różnym szczęściem przez cały dzień. Gdy magom z naszej strony udawało się znaleźć lukę w obronie przeciwnika udawało się ich odepchnąć na kilkanaście minut, chociaż gdy mówię magom mam na myśli samego siebie. To ja wynajdowałem szczeliny w tarczach wrogiej armii i to ja wybierałem zaklęcia, które zapewniały przeciwnikom prawdziwą rzeźnie. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że gdyby nie moja osoba, to Roland miałby już te mury, jeśli nie całą twierdzę.
Szczęśliwie atak przerwano z nastaniem nocy w imię zasady "nie widzę kogo dźgam". Mieliśmy sporo rannych, ale szczęśliwie niewielu zabitych, jednakże siły jakie mogliśmy obecnie wystawić stanowiły mniej więcej połowę stanu początkowego. Bez zdziwienia za większość strat odpowiadały lokalne wojska i nie mówię tutaj o liczbie zabitych, ale stanie procentowym.
Wśród najemników mieliśmy trzy trupy, królewscy stracili czterech, a lokalni prawie sześćdziesięciu. Pocieszający jest fakt, że atakujący stracili około pięciuset ludzi, może więcej może mniej, z takimi zwałami zwłok ciężko to określić dokładnie. Byłem też bardzo zadowolony, że Gabriel poradził sobie przez cały dzień sam, prawie nie musiałem mu pomagać, jeśli pominiemy kilka ostrzeżeń o nadchodzącym mieczu/strzale/głazie.
Pietia snuł się po murach jak duch, naprawiając co się da, a wszyscy, którzy nie stali na straży pomagali przy przenoszeniu rannych. Gabriel jako mag wody pomagał także przy leczeniu, chociaż zatrzymanie krwawienia i przyspieszenie regeneracji uszkodzonych tkanek było wszystkim co był w stanie zrobić, to i tak odciążało to felczerów i kapłanów. Właściwie każdy kto potrafił oczyścić i zszyć rany był zaprzągnięty do pracy.
Wszystko to, jęki, krew, zwały trupów, wydawały mi się nierealne. Tak jakbym oglądał film. Może dlatego, że przez tyle lat żyłem w relatywnym spokoju? A może dlatego, że kiedy Gabriel biegał z bandażami, ślizgając się w błocie powstałym z krwi rannych i poległych, ja siedziałem w drewnianym, bujanym fotelu patrząc na szemrzący strumyk i zielone pola trawy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz