Translate

poniedziałek, 17 września 2012

Niepokoje Cz.13

Noc upłynęła zastanawiająco cicho, nikt nie próbował nawet podejść pod mury chociaż w obozie wroga aż się kotłowało. Paradoksalnie spokojna noc spowodowała niesamowite napięcie wśród obrońców. Wszyscy wiedzieli, że atak w końcu nastąpi, ale z kolejnymi godzinami ich wyobraźnia stwarzała coraz to nowe i bardziej przerażające scenariusze. Świt zastał garnizon zdenerwowanych i niewyspanych ludzi, którzy wyglądali ataku, on jednak nie nadchodził.
W końcu dwie godziny po jutrzence kapitan oddziałów królewskich zwołał apel.
-Wszyscy zastanawiacie się dlaczego nie nadszedł atak- zaczął prosto z mostu.- Z tego czego się dowiedzieliśmy to w nocy zamordowano wszystkich wyższych rangą oficerów wroga.
Informacja zadziałała jak bomba, nikt na placu nie potrafił wydobyć z siebie głosu.
-Oznacza to także, że najprawdopodobniej dzisiaj ataku również nie będzie- zdetonował kolejną, tylko, że ta wywołała wybuch radości.- Dlatego do dzisiejszego obiadu każdy otrzyma kufel wina. Możecie wrócić do obowiązków.
Jego powrotowi do koszar towarzyszyły wiwaty i oklaski. Żołnierze cieszyli się jakby już wygrali. Jednak była jedna grupka ludzi która nie była zadowolona tymi wyjaśnieniami. Pietia, Slywia i Gabriel szli szybko za kapitanem i bez pukania wparowali do jego komnat.
-W czym mogę pomóc?- zapytał traktując ich zachowanie jak coś kompletnie normalnego.
-Co tak naprawdę się wydarzyło?- zapytał spokojnie Pietia
Mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem. W końcu kapitan wyciągnął cztery kufle i napełnił je winem.
-Siadajcie.- polecił.
-Królewskie złoto przekonało wyznawców Krwawego Boga do zainteresowania się naszą sytuacją, to się stało.- powiedział po pociągnięciu długiego łyka.
-Skrytobójcy- skrzywił się wampir- Dlatego jesteś pewien, że nikt dziś nie zaatakuje.
-Mam taką pewność nie dlatego, że to skrytobójcy, a dlatego, że wojsko bez dowództwa jest jak dziecko z płonącym tyłkiem.- powiedział spokojnie kapitan- Lata z krzykiem w kółko. Chwilę potrwa zanim wynurzy się ktoś kto ogarnie ten burdel. To z kolei daje nam trochę czasu i dużo większe szanse na doczekanie posiłków.
-Ile musimy wytrzymać?
-Trzy dni.
-Tylko trzy dni?- spytała Slywia.
-Aż trzy dni- poprawił kapitan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz