Noc powoli się kończyła, a ziemię otulił gęsty całun mgły. Zimę można było już wyraźnie wyczuć w powietrzu, więc strażnicy na murach myśleli tylko o zbliżającym się końcu warty. Wśród drzew dało się słyszeć skrzypienia i trzaski, po chwili odgłosy te przykuły uwagę strażników, ale pomimo usilnych prób nie byli w stanie przebić się przez gęsty, mleczny opar.
Nagle z obozu wroga dał się słyszeć potężny huk. Żołnierze na murach popatrzyli przestraszeni w tamtym kierunku nie wiedząc co się stało. Ale niedługo pozostali w niewiedzy, bo z mgły wyłonił się kamienny pocisk zmierzający w kierunku murów. Głaz z hukiem uderzył w ziemię i wyrzeźbił głęboką bruzdę, tymczasem z obozu wroga dały się słyszeć pokrzykiwania i skrzypienie, jakby naciąganych lin.
W końcu któryś ze strażników oprzytomniał i krzycząc na całe gardło ostrzegał o ataku. Jego okrzyki na chwilę zagłuszył kolejny huk zza murów, a zaraz po nim odgłos kamienia uderzającego o kamień oraz wrzaski żołnierzy pozostałych na murach.
W odpowiedzi na celne trafienie w mury z lasu uniosły się okrzyki, a z miejsca gdzie wcześniej dało się słyszeć trzaski rozległ się tupot biegnących stup. Z mgły niczym duchy zaczęli wyłaniać się żołnierze w lekkich zbrojach niosący drabiny. Dawali z siebie wszystko byle tylko jak najszybciej przebyć dystans dzielący ich od murów i dostać się na nie.
Jednak w twierdzy w końcu ocknęli się łucznicy, czy dokładniej mówiąc obudziły ich wrzaski dowódcy nadbiegającego z drugiej strony twierdzy. Atak rozpoczął się gdy był w najodleglejszym miejscu swojego obchodu.
Inni ludzie zbudzeni hałasami pośpiesznie ubierali się i kompletowali uzbrojenie, na murach gwałtownie zaczynało przybywać ludzi, ale i tak było to zbyt powolne. Zaledwie po jednej salwie strzał pierwsze drabiny dotarły do stóp twierdzy, a tuż po drugiej pierwsi żołnierze zaczęli się po nich wspinać, trzecia dosięgła wielu wspinaczy, ale zanim padła czwarta obrońcy zaczęli umierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz