Translate

niedziela, 5 sierpnia 2012

Niepokoje Cz.7

Dzień po tym jak Pietia przejął dowodzenie nad oddziałem magów armia wroga przybyła pod twierdze. Przybyli niedługo przed zmierzchem, więc nie podjęli żadnych działań. Niemniej sam fakt ich przybycia podniósł nerwowość obrońców, zwłaszcza że dla większości był to pierwszy raz, gdy widzieli na raz tak dużo ludzi.
Z samego rana pod mury podjechał poseł z białą flagą. Otworzył zwój i zaczął donośnie czytać.
-Jego Królewska Wysokość Tyber II Wspaniały, zwraca się do Lorda twierdzy Ferrum Isaosa o danie mu wolnego dostępu do twierdzy w zamian za co Jego Lordowska Mość zachowa wszelkie obecne przywileje, a jego włości nie doznają żadnego uszczerbku. W przypadku stawienia Nam oporu nie okażemy litości.
Poseł zwinął zwój, zawrócił konia i obwieścił, że za godzinę powróci by wysłuchać odpowiedzi.
Dowódcy trzech sił zbrojnych zaczęli wykrzykiwać między sobą o bezczelności żądań Tybera, zupełnie nie zauważając stojącego koło nich, bladego jak ściana trzynastoletniego lorda.


Gabriel stał na blankach patrząc na oddziały wroga, gdy nagle przeszedł koło niego drżący chłopaczek. Mag popatrzył na niego w zdziwieniu, dzieciak wyglądał jakby się miał zaraz rozpłakać
-Hej. Co się stało?- zapytał łagodnie, a gdy chłopak się do niego odwrócił rozpoznał władcę tej twierdzy.
-Nic.- skłamał Isaos pociągając nosem.
-Znowu dowódcy wydzierali się na siebie przy tobie?- strzelił Gabriel i przykucnął żeby aż tak nie górować nad dzieciakiem.
-Skąd...?
-Skąd wiedziałem tak? Cóż jak mnie kapitan obruga to czasem mam się ochotę rozpłakać więc pomyślałem że to może być powód.- powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
-Niemożliwe! Taki wielki wojownik jak pan?- z głosu chłopca zniknęły płaczliwe tony, a pojawiła się ciekawość.
-Pewnie. Jak go zdenerwujemy to goni nas po dziedzińcu, a tych co zamarudzą z tyłu pierze płazem po tyłkach.
W oczach Isaosa pozostała już tylko ciekawość. Smutek wyparował kompletnie. W oddali dało się słyszeć pokrzykiwania dowódców.
-Ale co ich aż tak wytrąciło z równowagi?- spytał Gabriel sam siebie.
-Pewnie wysłali nam ultimatum- odpowiedział Eryk
-Przysłali nam posła- powiedział markotnie chłopak- Jeśli poddam twierdzę to nie poniosę żadnych konsekwencji i nikt nie będzie niszczył włości, w przeciwnym wypadku nie będzie litości. Dali mi godzinę do namysłu.
-Hmmm, trudna sprawa.- powiedział Gabriel drapiąc się po brodzie.
-Próbują zgnieść go psychicznie- wtrącił się Eryk- Gdyby byli pewni, że uda im się zdobyć twierdze bez problemów to domagaliby się odpowiedzi natychmiast. Teraz chcą tylko stłamsić nam morale. Lepiej przekaż to dzieciakowi bo jeszcze się załamie i rzeczywiście podda.
-Wiesz ja mam takiego jednego bardzo mądrego przyjaciela i z tego co mi kiedyś mówił to czas do namysłu dajesz wrogowi tylko wtedy kiedy nie jesteś pewien zwycięstwa.
-Naprawdę?- spytał Isaos z nagłą nadzieją.
-Absolutnie.- odpowiedział Gabriel stanowczo.
-Dziękuje- chłopak po raz pierwszy pozwolił sobie na cień uśmiechu- Pora już na mnie... Właśnie jak ty się właściwie nazywasz?
-Gabriel Wasza Lordowska Mość.
-Gabriel.... Zapamiętam.- kiwnął głową- Zatem do zobaczenia Gabrielu.
Mag patrzył na odchodzącego dzieciaka, który dźwigał brzemię nie pasujące do wieku.
-Mam nadzieję, że się nie myliłeś.- zwrócił się do Eryka.
-Ja też.... Ja też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz