Translate

piątek, 9 marca 2012

Trening Koniec- Eryk

-Chyba oszalałem- powiedziałem patrząc na scenerie przesuwającą się przed oczami Gabriela.
-Spostrzegawczy jesteś- odpowiedział Grześ- Zauważenie tego zajęło Ci zaledwie trzy lata.
-Oszczędź mi sarkazmu- powiedziałem patrząc na niego z ukosa. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami.
No i teraz milczy jak zaklęty ten cholerny kloc drewna... Pozbawiony nawet tak elementarnej rozrywki jak rozmowa z Grzesiem postanowiłem pooglądać scenerie, a ponieważ obraz z "ekranu" nie do końca mnie satysfakcjonował to rozszerzyłem postrzeganie za pomocą magii. Zadziwiające co potrafi wymyślić człowiek (czytaj "Ja") kiedy mu się nudzi.
Takie stanie i patrzenie tępo w ekran potrafi znudzić, dlatego stworzyłem sobie leżak. Kolejna ciekawostka mojego małego prywatnego światka. Jak długo coś jest nieskomplikowane i nieożywione to mogę to stworzyć siłą woli. W tej niewielkiej przestrzeni jestem, więc de facto bogiem. No prawie.
Walnąłem się na leżaku i patrzyłem. Trochę kolorków tu, trochę tam. Ogólnie równie odmóżdżające co brazylijskie telenowele. No teoretycznie mógłbym zacząć bawić się magią i na przykład zadziwić obserwatorów beknięciem od którego drżą drzewa. Dość prosta aplikacja magii powietrza. Mógłbym po raz nie wiem który rozłożyć gesty, znaki i słowa zaklęć na czynniki pierwsze, i pokazać jak za pomocą zwykłej zmiany kolejności zwiększyć moc podstawowego zaklęcia ponad trzykrotnie. Mógłbym zrobić to wszystko i jeszcze więcej, ale mi się kurwa nie chcę.
Na chwile obecną dałbym prawie wszystko, żeby Gabriel przeczytał jakąś książkę o magii. Albo cokolwiek, żebym tylko miał się czym zająć. Bo na chwile obecną nawet głupie zaklęcie powiewu wiatru, którego dowolny mag (z talentem w powietrzy czy nie) mógł się nauczyć, na przykład po to żeby nie ugotować się w lecie, przerobiłem do tego stopnia, że można z powodzeniem używać go do ataku. Albo przynajmniej powalenia człowieka.
Cholera, nawet w walce wręcz nie mogłem postąpić za bardzo dalej. Przydałby się jakiś porządny nauczyciel. Taki uczący wojowników, bo u magów to jest bardzo powierzchowny kurs. W tym momencie, zapewne parę osób zajmujących się sztukami walki ma kpiarskie uśmieszki na gębach. Opanować perfekcyjnie nawet podstawowe postawy w cztery lata. W normalnych warunkach, zgodzę się. Ktoś sobie jaja robi, ale panowie i panie. Jak rok ma 380 dni, a człowiek nie musi spać, czyli ma te 25 godzin na dobę (przypominam nie jesteśmy już na ziemi) i, o kurwości, nie męczy się, to tak jakby brzmi to bardziej wiarygodnie.
W końcu znalazłem coś godnego uwagi. Teleport. Na normalnej wizji, owal o wymiarach trzy na dwa i pół metra. Na magicznej wizji, zajebiście wielki wir many we wszystkich kolorach. Zacząłem więc analizować wszystko co dotyczyło portalu. Runy, kręgi magiczne, co recytują magowie otwierający portal do odpowiednich lokacji, nawet kierunek linii pola magicznego. Podejrzewam, że tak szczegółowej inspekcji jeszcze nie przeszedł.
Stworzyłem sobie tablice i kredę, i szybko zacząłem rysować schemat portalu. Kiedy w końcu skończyłem miałem zabazgrane trzy spore tablice. Przyjrzałem się uważnie wszystkiemu co zapisałem, szybko porównałem z oryginałem w świecie rzeczywistym. Idealnie na czas. Gabriel właśnie przechodził przez portal.
Obejrzałem dokładnie lokacje końcową, dokładnie to samo co na wejściu. Zabrałem się więc za zabawę z budową własnej wersji. Częścią uwagi śledziłem to co dzieje się z Gabrielem i Markusem. Zauważyłem, że ten cały Aurelius dosłownie świecił od many znajdującej się w ubraniach, pierścionkach i naszyjnikach. Po pobieżnej analizie stwierdziłem, że nie są równie ciekawe jak teleport. Gdy Gabriel położył się na łóżku miałem skończone oba portale. No to jak mamy środek transportu do przetestowania, to potrzebna jest ofiara... Ooo przepraszam kierowca próbny, który to sprawdzi. Odwróciłem się z paskudnym uśmiechem w kierunku Grzesia.
-Nie!- zawołała nagle pobladła lalka (swoją drogą niezłe jaja, zobaczyć blednący kawałek drewna)- Nieeeeeeee.....



Ryczałem ze śmiechu. Eksperyment się nie udał, ale...
-Ty skurwysynu!!-zawył cienko Grześ- Za co jebańcu?!
Lekko już się uspokoiwszy popatrzyłem na Grzesia i znowu wyjebałem ze śmiechu. No naprawdę, jak tu się nie śmiać, skoro Jego głowa zamieniła się na miejsca z tyłkiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz