Dni mijały leniwie i bez ważnych zdarzeń. Ponieważ miejscowi żołnierze twardo postanowili nie dopuszczać armii i najemników do miejscowej rutyny, oddziały przyjezdne zajmowały się wyłącznie treningiem i siedzeniem na tyłkach w twierdzy. Wizja ataku odsuwała się coraz dalej, coraz mniej ludzi wierzyło że dojdzie do wojny. W końcu spadł pierwszy śnieg, ludzie odetchnęli z ulgą, tylko po to by zakrzyknąć w trwodze. Jakby tylko czekając na śnieg wojna rozpoczęła się.
Drzwi pokoju otworzyły się i wyszedł z nich August. Rzucił spojrzeniem na swoich ludzi i gestem pokazał im by szli za nim. Po dojściu do swojego pokoju dowódca usiadł na łóżku, zetknął dłonie czubkami palców i przyłożył do warg. Najemnicy czekali cierpliwie aż przerwie ciszę.
-Oddziały wroga zmobilizowały się pod generałem Rolandem- powiedział w końcu- Będą tutaj najpóźniej pojutrze.
Przerwał na chwilę i popatrzył po zgromadzonych, ale nikt się nie odezwał.
-W twierdzy mamy około dwustu żołnierzy licząc z nami i armią królewską- kontynuował- Jeśli wierzyć naszym informacjom to Roland ma około sześć, góra siedem tysięcy.
Tym razem prawie wszyscy wyrazili w jakiś sposób niezadowolenie, czy to sykiem czy skrzywieniem twarzy.
Tymczasem August wykorzystał przerwę i napił się wody.
-Nie jest przecież aż tak źle- powiedział gdy najemnicy już trochę się wyszumieli- Przecież przypada tylko trzydziestu żołnierzy wroga na jednego naszego.
-No bywało gorzej- powiedział ktoś przy drzwiach- pamiętacie kampanię dziesięć lat temu? Wtedy to się pływało w krwi.
Parę osób parsknęło śmiechem. Sytuacja trochę się rozładowała.
-No i tym razem mamy tajną broń- powiedział August patrząc uważnie na Gabriela. Wszyscy najemnicy ucichli, pomimo krótkiego stażu chłopak był już sławny.
-Chcesz mnie wysłać na początku żeby złamać ich morale?- zapytał chłodny głos
-Nie. Chce zachować cię na czarną godzinę.- powiedział powoli- Jeśli szalę przechylą się na naszą niekorzyść to wkroczysz i pójdziesz na całość.
-O nie!- warknęła kapłanka- W życiu nie chce widzieć czegoś takiego ponownie.
-Przecież nie mogło być aż tak źle.- argumentował August.
-Nie mogło?- wysyczała kobieta, a wyglądała przy tym tak groźnie, że najbliżsi najemnicy odruchowo się cofnęli- Krew trzeba było zmywać z sufitu! W sali ćwiczeń!
-Ale przecież tam jest pięć metrów do...- powiedział słabym głosem
-Jest! Jest! A wyglądało jakby ktoś wiadrem chlusnął!
-Uspokój się- powiedział Eryk spokojnie- Nie mam zamiaru odstawiać drugi raz takiego numeru.
-No ja mam nadzieję- powiedziała kapłanka tylko odrobinę spokojniej.
-A o co chodzi- zapytał nierozumiejący nic Gabriel.
-Pamiętasz jak powiedziałem, że chce sprawdzić ile many mogę użyć na raz?
-Tak.
-A pamiętasz, że następnego dnia powiedziałem, że daje sobie z tym spokój?
-No tak- przyznał Gabriel- Co było dość dziwne, bo mówiłeś, że odpowiednia... kalibracja? Tak brzmiało to słowo? ...trochę potrwa.
-Taaaak, cóż mieliśmy małą wpadkę i zarzuciłem cały projekt.
-Ale o co chodziło z tą krwią na suficie?
-Możesz zapytać później- przerwał dyskusje August.- Wracając do obecnej sytuacji. Od tej chwili jesteśmy pod stałym alarmem, więc zapierdalać po pancerz i broń i niech nikt nawet nie próbuje uciąć sobie drzemki na warcie.- mówiąc to spojrzał na niewielkiego mężczyznę stojącego w rogu.
-Tak jest proszę pana- powiedział tamten z kamienną twarzą.
-No to zbierać się.-zakończył odprawę August.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz