Translate

sobota, 16 marca 2013

Idź i... Cz.10

Pietia rozpływał się w pocałunku czekając na nieunikniony, płomienisty koniec... który nie nadchodził. Zamiast tego zrobiło się przyjemnie ciepło, a lekki wietrzyk pachniał wiosną.
Ostrożnie rozchylił powieki. Sporą część jego pola widzenia wypełniała twarz Slywii, która nadal patrzyła na niego kompletnie zaskoczona. Cofnął się o krok czerwieniejąc gwałtownie na twarzy i skierował spojrzenie pod nogi. Skupił spojrzenie na soczyście zielonej trawie i po chwili do niego dotarło. Zaczął gwałtownie rozglądać się na boki, wszędzie wokół siebie widział bujną zieloną trawę i drzewa.
-Gdzie my....-zaczął.
-Gdzie my do cholery jesteśmy- przerwało mu donośne warknięcie.
Pietia obejrzał się i zobaczył wielu żołnierzy rozglądających się nieporadnie wokół siebie, a pomiędzy nimi, zmierzając w jego stronę, był generał Atania.
-Czy ktoś może mi wytłumaczyć co tu się do cholery dzieje?- powiódł po magach ciężkim spojrzeniem- Nie żebym się złościł, że żyje, ale chciałbym wiedzieć jakim cudem wyciągnęliście nas spod smoczego ognia. Bo to wy, magowie, nas wyciągnęliście, prawda?
-My też nie rozumiemy co się stało generale.- rozpoczął Pietia niepewnie- Nie wiemy gdzie jesteśmy, ani jak się tu dostaliśmy.
-Myślę, że jestem w stanie wam w tym pomóc.- rozległ się głoś z pobliskich krzaków.
Cała trójka obróciła się natychmiast w tamtym kierunku, ale nikogo nie zobaczyli.
-Kim jesteś? Ukaż się!- powiedział władczo Atania.
-No przecież stoję na widoku. Oczy, żeś se w dupę wsadził?- powiedział mały, zabawkowy miś, nonszalancko oparty o pień drzewa.-A na imię mam Grześ.
-No nie stójcie tak z rozdziawionymi gębami bo wam mucha wleci.- powiedział z rozbawieniem
-Gadająca zabawka?- powiedziała z niedowierzaniem Slywia.
-Ej, ja cię od gadających psów nie wyzywam.
-P-przepraszam.
-Przyjęte- machnął ręką bagatelizując sprawę.
-Możesz nam wytłumaczyć co się dzieję?- zapytał Pietia przejmując dowodzenie, ponieważ pozostała dwójka stała w szoku.
-Hmm, myślę, że lepiej by było, gdybyście usłyszeli wszystko od osoby, która was tu ściągnęła. Proszę za mną, tylko nie całą armią, bo mi ogródek zadepczecie.
Ostatecznie zdecydowali się iść we trójkę. Atania uznał, że wszyscy pozostali oficerowie i magowie powinni uspokoić wojsko.
Przez chwilę szli w ciszy, aż w końcu Pietia zdecydował się zadać nurtujące go pytanie.
-Generale, dlaczego wziął pan ze sobą tylko nas? Czemu nie powiększył pan straży?
-Mam pewne podejrzenia co do natury osoby z którą przyjdzie się nam spotkać, podejrzewam, że ty też?- spojrzał na wampira, a gdy ten skinął głową, kontynuował- Dlatego właśnie zdecydowałem, że najlepiej będzie jeśli to wy będziecie mi towarzyszyć. A co do liczby strażników. Jeżeli ktoś jest wystarczająco potężny, żeby wyrwać całą armię spod smoczego ognia, to nieważne ile osób wezmę ze sobą i tak zrobi co chce.
Pietia pokiwał tylko głową i już w milczeniu szedł dalej. Las skończył się nagle i zaledwie kilka metrów od jego granicy znajdowały się place treningowe. Najbliżej znajdowało się podłużne pole zakończone wałem ziemnym, na którym widoczne były ślady powtarzanych uszkodzeń i napraw. Za nim znajdywał się kolejny plac, ale ten podzielony był na trzy części. Na dwóch znajdowały się manekiny, jedne ze szczerbami utworzonymi od cięć miecza, drugie powycierane od uderzeń rękami i nogami. Na ostatniej części w nieładzie leżały różne odważniki.
Od tego obozu treningowego w stronę gór prowadziła wysypana żwirem dróżka. Ciągnęła się ona aż do niewielkiej rzeczki, a dokładniej, do drewnianego mostu przewieszającego się nad małym stawem. Na samym środku znajdowała się mała altanka z wygodnymi ławkami, pozwalająca odpocząć i wyciszyć się, patrząc na wodę.
Dróżka dalej prowadziła w stronę gór, a po chwili dało się zobaczyć drewnianą chałupkę opartą o zboczę i to w jej kierunku zmierzali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz