Translate

niedziela, 9 grudnia 2012

Idź i... Cz.5

W końcu ostatnie ogniwo łańcuch zakończyło działanie i przed moimi podstrzelonymi krwią oczami roztoczył się widok na miasto w kształcie kostki lodu... Czy może mówiąc bardziej poprawnie, kostkę lodu w kształcie miasta. Po raz kolejny odkaszlnąłem krwią, ale już nawet nie kłopotałem się wycieraniem jej, no bo niby czym? Cały byłem uwalany we krwi. Westchnąłem co wywołało kolejną falę kasłania i krwi.
Spojrzałem w kierunku obozu, ale nikt nawet nie pofatygował się żeby spojrzeć na moją tytaniczną robotę. Chociaż nie, trzech kapłanów wyraźnie spoglądało w kierunku nowo powstałej góry lodowej wypatrując czegoś uważnie. Czyżby mnie szukali? Jak milusio z ich strony. Takiej troski nie można zostawić bez odpowiedzi. Zebrałem się wiec w sobie i powoli poleciałem w ich stronę. Muszę przyznać, że nie do końca tak wyobrażałem sobie powrót w chwale z pola bitwy. Moja trajektoria wyglądał mniej więcej tak jak linia narysowana podczas ataku drgawek. Parę razy byłem bardzo blisko wyżłobienia nowych rowów melioracyjnych.
No ale w końcu udało mi się osiąść mniej więcej pewnie na ziemi przed grupką kapłanów. Wyraźnie zaniepokoił ich mój wygląd, więc uśmiechnąłem się do nich uspokajająco. Niestety z niewiadomych przyczyn cofnęli się na ten widok z przestrachem. Aby dopełnić groteskowość sceny, musiał mnie wtedy złapać atak kaszlu, za którym podążyła fala świeżej krwi.
-No to podwójnego cheesburgera poproszę.- powiedziałem i zwaliłem się ciężko na ziemie ostatecznie tracąc kontrolę nad ciałem.



-Podwójny cheesburger? Really?- zapytał uszczypliwie Grześ.
-No...- powiedziałem wyłamując palce, jak jakiś uczniak pod spojrzeniem nauczyciela- Tak jakoś wyszło.
-Jakoś wyszło taaaak?
Skinąłem szybko głową.
-No to podsumujmy co to dziś osiągnąłeś- powiedział Grześ złudnie spokojnym głosem.
-Wpadłeś do mieściny jak jakiś antyczny bóg śmierci i zniszczenia. Czy nie tak?
Skinąłem głową.
-Zafundowałeś mieszkańcom krótki wstęp do epoki lodowcowej, przy okazji załatwiając sobie wygląd zombie ze "Świtu żywych trupów" albo innego "Resident Evil". Tak?
-...ak- mruknąłem słabo
-A następnie lotem stałym jak humor kobiety w ciąży dotarłeś do grupy kapłanów, żeby obwieścić im rewelacje o podwójnym cheesburgerze. No kurwa, prawie jak zwiastowanie Maryi Pannie.
-Oj tam, oj tam?- spróbowałem ostatniej rozpaczliwej deski ratunku, ale patrząc na oblicze Grzesia, zupełnie nie trafionej.
"Swoją drogą czy na drewnianych lalkach mogą pojawiać się nabrzmiałe żyły"- zaiskrzyła ostatnia myśl zanim Grześ nie zaczął opierdalania na dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz